***Rozdział 3***
Poniedziałek. Mija godzina 9:40. Studenci medycyny udają się
na zajęcia, a wraz z nimi Robert Kusy. Chłopak wlókł się razem ze swoimi przyjaciółmi
do budynku szkoły. Wczoraj wieczorem siedział do późna i się nie wyspał. Gdy był
już w sali, usiadł z tyłu i zabunkrował się książkami i truskawkowym jogurtem.
Nie miał ochoty odpowiadać, wiec rozłożył się na ławce i zamknął oczy. W głowie pojawiła mu się sytuacja z „Devil
Moon”. Zastanawiał się co kombinuje Aśka i czy zrealizuje swoje groźby. W dzieciństwie
była nieobliczalna, więc nie wiedział czego ma się po niej spodziewać.
-Panie Kusy, czy ja może panu nie przeszkadzam?- profesor Tarski
spojrzał na chłopaka- Może panu poduszkę przynieść, bo chyba panu nie wygodnie.
-Nie, dziękuję profesorze- zmieszany chłopak wyprostował się
zmieszany na krześle.
-To proszę się ogarnąć i uważać na lekcji. Jeżeli łacina
pana nie interesuje proszę wyjść z sali i nie przeszkadzać.
- Przepraszam, już uważam- Kusy zdjął książki z ławki i
schował do torby.
-No mam nadzieje. Na czym skończyłem? Ach tak. W łacinie
najważniejsza jest…..- Tarski znowu zaczął prowadzić lekcje. Przez resztę czasu Robert starał się uważać, ale jego myśli biegły w innym kierunku. Zastanawiał
się jak on mógł przyjaźnić się z Aśką i nie zwracać uwagi na jej zachowanie i
charakter. Jak widać z wiekiem się mądrzeje. Dopiero teraz zobaczył jej
prawdziwą twarz i przypuszczał, ze jej do końca nie zna. Nie wiedział jak
blisko jest prawdy.
****
W innym miejscu
Zakapturzona, młoda dziewczyna przemierzała uliczki miasta i
kierowała się do klubu „Alchemik”. Gdy znalazła się w środku, podeszła do
stolika, stojącego w kącie sali. Siedział przy nim postawny, łysy facet z
tatuażem na skroni. Na pierwszy rzut oka, wyglądał jak typowy koksu, czyli góra
mięśni, inteligencja kurczaka ego większym niż Mount Everest.
-Cze Simon- dziewczyna dzieła kaptur, odsłaniając blond
loki.
-Siemasz Asia. Czemu chciałaś się spotkać?- chłopak podrapał
się po głowie- Wiesz ja teraz nie mam czasu. Gang się zbiera, podobno szykuje
się coś grubszego. A ciebie to nawet dawno nie widziałem, gdzie byłaś? Szef cię
szukał, coś chyba ma na ciebie chrapkę.- chłopak uśmiechnął się obleśnie.
-Hola, hola nie tak szybko. Nie było mnie, bo miałam coś do
zrobienia, a ciebie to nie powinno interesować. Ja twoimi sprawami się nie
interesuje.- dziewczyna zdenerwowała się.- A szef niech sobie za dużo nie
pozwala. Wisi mi kasę za dwa miesiące z góry to pewnie chce mnie udobruchać,
ale nie ze mną te numery.
- No już uspokój się. To po co chciałaś się spotkać?-
chłopak próbował uspokoić dziewczynę.- Tylko się streszczaj.
-Dobra, słuchaj, spotkałam ostatnio byłego wafla, ale się
chłopak zbuntował. Chce, żebyście go z chłopakami sprzątnęli.
-Kobieto pogięło cię?! Na głowę upadłaś?! Wiesz o co mnie
prosisz?!- Simon wstał z krzesła- Wybij to sobie z głowy!
-Uspokój się! Wiedziałam, że tak zareagujesz, to może tylko
go ogłuszcie i wywieście do lasu i tam zostawcie. Pamiętaj, że masz u mnie
dług- powiedziała szybko dziewczyna.
-Dobra, ale tylko to, jasne?
-Jak słońce. To co Simon zaraz ci powiem plan.- para przysunęła
się do siebie i zaczęła omawiać jak zdarzenie ma wyglądać, a ofiara przyszłego
zamachu nie widziała czarnych chmur, zbierających się nad nią.
*********************************************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz