środa, 17 kwietnia 2013

Devil Moon 3



***Rozdział 3***

Poniedziałek. Mija godzina 9:40. Studenci medycyny udają się na zajęcia, a wraz z nimi Robert Kusy. Chłopak wlókł się razem ze swoimi przyjaciółmi do budynku szkoły. Wczoraj wieczorem siedział do późna i się nie wyspał. Gdy był już w sali, usiadł z tyłu i zabunkrował się książkami i truskawkowym jogurtem. Nie miał ochoty odpowiadać, wiec rozłożył się na ławce i zamknął  oczy. W głowie pojawiła mu się sytuacja z „Devil Moon”. Zastanawiał się co kombinuje Aśka i czy zrealizuje swoje groźby. W dzieciństwie była nieobliczalna, więc nie wiedział czego ma się po niej spodziewać.
-Panie Kusy, czy ja może panu nie przeszkadzam?- profesor Tarski spojrzał na chłopaka- Może panu poduszkę przynieść, bo chyba panu nie wygodnie.
-Nie, dziękuję profesorze- zmieszany chłopak wyprostował się zmieszany na krześle.
-To proszę się ogarnąć i uważać na lekcji. Jeżeli łacina pana nie interesuje proszę wyjść z sali i nie przeszkadzać.
- Przepraszam, już uważam- Kusy zdjął książki z ławki i schował do torby.
-No mam nadzieje. Na czym skończyłem? Ach tak. W łacinie najważniejsza jest…..- Tarski znowu zaczął prowadzić lekcje. Przez resztę czasu Robert starał się uważać, ale jego myśli biegły w innym kierunku. Zastanawiał się jak on mógł przyjaźnić się z Aśką i nie zwracać uwagi na jej zachowanie i charakter. Jak widać z wiekiem się mądrzeje. Dopiero teraz zobaczył jej prawdziwą twarz i przypuszczał, ze jej do końca nie zna. Nie wiedział jak blisko jest prawdy.

****

W innym miejscu



Zakapturzona, młoda dziewczyna przemierzała uliczki miasta i kierowała się do klubu „Alchemik”. Gdy znalazła się w środku, podeszła do stolika, stojącego w kącie sali. Siedział przy nim postawny, łysy facet z tatuażem na skroni. Na pierwszy rzut oka, wyglądał jak typowy koksu, czyli góra mięśni, inteligencja kurczaka ego większym niż Mount Everest. 
-Cze Simon- dziewczyna dzieła kaptur, odsłaniając blond loki.
-Siemasz Asia. Czemu chciałaś się spotkać?- chłopak podrapał się po głowie- Wiesz ja teraz nie mam czasu. Gang się zbiera, podobno szykuje się coś grubszego. A ciebie to nawet dawno nie widziałem, gdzie byłaś? Szef cię szukał, coś chyba ma na ciebie chrapkę.- chłopak uśmiechnął się obleśnie.
-Hola, hola nie tak szybko. Nie było mnie, bo miałam coś do zrobienia, a ciebie to nie powinno interesować. Ja twoimi sprawami się nie interesuje.- dziewczyna zdenerwowała się.- A szef niech sobie za dużo nie pozwala. Wisi mi kasę za dwa miesiące z góry to pewnie chce mnie udobruchać, ale nie ze mną te numery.
- No już uspokój się. To po co chciałaś się spotkać?- chłopak próbował uspokoić dziewczynę.- Tylko się streszczaj.
-Dobra, słuchaj, spotkałam ostatnio byłego wafla, ale się chłopak zbuntował. Chce, żebyście go z chłopakami sprzątnęli.
-Kobieto pogięło cię?! Na głowę upadłaś?! Wiesz o co mnie prosisz?!- Simon wstał z krzesła- Wybij to sobie z głowy!
-Uspokój się! Wiedziałam, że tak zareagujesz, to może tylko go ogłuszcie i wywieście do lasu i tam zostawcie. Pamiętaj, że masz u mnie dług- powiedziała szybko dziewczyna.
-Dobra, ale tylko to, jasne?
-Jak słońce. To co Simon zaraz ci powiem plan.- para przysunęła się do siebie i zaczęła omawiać jak zdarzenie ma wyglądać, a ofiara przyszłego zamachu nie widziała czarnych chmur, zbierających się nad nią.
*********************************************************************************

Na dziś to tyle. Następny rozdział zapewne pojawi się dopiero za dwa tygodnie. Ciao!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz