***Rozdział 6***
Był 14 września, godzina 12:23. Robert właśnie wrócił z
zajęć i szykował sobie coś do jedzenia. Smarował kanapki masłem, gdy usłyszał
dzwonek telefonu.
-Robert! Odbierz ten telefon!- krzyknął Szymon z pokoju
-Idę, idę.- chłopak odłożył nóż i podszedł do urządzenia.
Spojrzał na wyświetlacz i już wiedział kto dzwoni.- Halo?
-Dzień dobry. Tu Krus, Fiskus i poborca podatkowy w jednej
osobie. Czy rozmawiam z panem Robertem Kusym?
-Tak, to ja.
-Mam dla pana wiadomość.
-Tak? A niby jaką?
-Żebyś ruszył dupe i przyszedł w końcu, a nie ciągle
odkładasz, czubie!
-Dobra, Kamil nie krzycz. Dziś wpadnę.
-No mam nadzieję. Masz być, jasne?
-Jak słońce. To ja się zbieram.
Po dwudziestu minutach był gotowy do wyjścia. Zabrał tylko
portfel, poinformował brata, że wychodzi i już był na dworze. Pobiegł prosto na
przystanek i ledwo co zdążył na autobus. Do domu Kamila dotarł równo o 13.
Zadzwonił do drzwi i poczekał. Po chwili usłyszał cichy odgłos kroków. Drzwi
otworzyła mu niska, szczupła kobieta.
-Dzień dobry.- Robert grzecznie się przywitał- Zastałem może
Kamila?
-Jest, zaraz go zawołam. Wejdź do salonu, bo zanim on
zejdzie to trochę minie -kobieta przesunęła się- Kamil! Masz gościa!- krzyknęła.
Robert wszedł do wiatrołapu, ściągnął kurtkę i buty.
-Jesteś przyjacielem Kamila?
-Tak. Nazywam się Robert Kusy.
-A no tak.- kobieta uśmiechnęła się miło- To ciebie Kamil i
Sebastian znaleźli nieprzytomnego.
-Tak to ja.- Robert także uśmiechnął się
-Ja jestem Emilia, mama Kamila.
-Miło mi.
Przeszli do salonu i po chwili z drugiego pokoju wyleciały
trzy psy i zaczęły szczekać. Przestraszony Kusy, aż podskoczył.
-Nie uciekaj, bo i tak cię dogonią i poliżą- z pokoju
wyszedł pan Matsumoto- Dzień dobry Robercie.
-Dzień dobry- odparł uspokojony chłopak. Dopiero teraz
przyjrzał się zwierzakom. Jeden pies- golden retriever i dwa husky.- Ah, nie boję
się. Bardzo lubię te zwierzęta. Ładne te psy.
-Prawda?- do rozmowy przyłączył się Kamil, który właśnie
zszedł z piętra- Golden retriever jest mój i wabi się Ulryk. Ten mniejszy husky
to Diana i należy do mamy, a ten starszy z heterochromią jest taty i wabi się
Valentino.
-Valentino?- zdziwił się Robert- Dlaczego Valentino?
-Bo był największym kochankiem świata.- odparł ze śmiechem
Kamil- A pies lubi się bzykać.
-Ha ha ha, no tak.- zaśmiał się Kusy
-Dobra chodź do pokoju.- Kamil zaprowadził Roberta do
pokoju, a psy pobiegły za nimi.
-Kamil mam pytanko.- powiedział Kusy, gdy siedzieli w pokoju
Japończyka- Razem z przyjaciółmi idę do
klubu „Devil Moon”, bo organizują jutro karaoke. Chcesz iść z nami?
-Jasne, będzie fajnie. A gdzie to jest?
- Przyjdę gdzieś koło 18 i razem pójdziemy co?
-Dobra.- zgodził się tamten- Chcesz pooglądać anime?
-Zawsze i wszędzie- Kusy podskoczył- A jakie?
-Hmm teraz jestem w trakcie oglądania kuroshitsuji
-To włączaj. Jeszcze chyba tego nie oglądałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz