środa, 8 maja 2013

"Bo nawet w obliczu śmierci....."


One shot

Krzysztof Polański był dyrektorem specjalistycznego szpitala w Warszawie. Bardzo troszczył się o pacjentów, a w szczególności o swojego małego synka Mikołajka, który od urodzenia leżał na oddziale specjalnym. Chorował na bardzo rzadką i przewlekłą chorobę serca, niestety, jeszcze nie znaleziono na nią lekarstwa. Mikołajek, mimo tego, że nigdy nie był na zewnątrz, był wesołym, szczęśliwym chłopcem. Uwielbiał malować i obserwować przyrodę, uczyć się o zwierzętach, wygłupiać się ze swoim nauczycielem Pawłem i rozmawiać  z rodzicami. Oprócz nich i Pawła nikt go nie odwiedzał, nie miał też kolegów i koleżanek. Pewnego dnia do szpitala przyjechała wycieczka ze studentami medycyny.
-Dzień dobry. Nazywam się Krzysztof Polański i jestem dyrektorem tego szpitala.- mężczyzna przywitał się, z liczącą ponad 24 osoby, wycieczką- Oprowadzi was mój asystent- Stanisław Gracyk. Po prawej stronie są toalety i bufet jeśli ktoś chce skorzystać. A teraz wybaczcie, ale muszę już iść. Do widzenia.- pożegnał się
-Do widzenia- odpowiedzieli chórem studenci i podążyli za asystentem dyrektora.
-Tu są najważniejsze oddziały. Po prawej jest oddział dziecięcy, na wprost  są sale operacyjne, po lewej mamy oddział specjalistyczny. Przejdziemy teraz do sal operacyjnych.- zarządził Gracyk. Od grupy odłączyły się trzy osoby: Szymon Mróz, Kaja Kapraszewska i Monika Janicka, nieodłączne trio. Wiedzeni ciekawością, weszli na oddział specjalny. Wtem usłyszeli czyjeś głosy i szybkie kroki. Przestraszeni wpadli do pierwszej Sali.
-Kim jesteście?- dobiegł ich dziecięcy głos. Odwrócili się i zobaczyli ok. 9-letniego chłopca, siedzącego na łóżku.
-Jestem Szymon. To jest Kaja, a tam stoi Monika- przedstawił- Co tutaj robisz? I kim jesteś?
-Nazywam się Mikołaj Polański, jestem pacjentem tego szpitala.
-Polański? Twój tata jest tu dyrektorem?- zapytała Kaja
-Tak, jestem tu od urodzenia. A wy skąd jesteście?
Rozmawiali tak jeszcze długo. Studenci byli zdziwieni choroba chłopca. Postanowili go codziennie odwiedzać. Prawie dwa miesiące spędzili na śmiechu i zabawie. Niestety, chorobą chłopca szybko dała o sobie znać. Chłopczyk, zaraz po pierwszym ataku, zmarł. Rodzice Mikołajka byli zrozpaczeni, bo mieli tylko jego, ale jakie było ich zdziwienie, gdy na pogrzebie zjawili się Szymon, Kaja i Monika razem z całą klasą. Wszyscy zdeklarowali się, że nie spoczną, aż nie znajdą lekarstwa na tą chorobę. Może już nie pomogą Mikołajkowi, ale spróbują pomóc innym ludziom.
-„To dzięki tobie Mikołajku”- pomyślał Szymon- „Dzięki tobie, możliwe, że uratujemy ludzkie życie. Mam też nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Nigdy cię nie zapomnę. Ani ja, ani nikt inny. Spoczywaj w pokoju. Mam nadzieje, że się tam spotkamy”- dodał. Położył wiązankę z białych róż na grób, obok zdjęcia uśmiechniętego chłopca i odszedł. Przez głowę przeleciały mu ostatnie słowa Mikołajka. „Bo nawet w obliczu śmierci, przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz