One shot
Krzysztof Polański był dyrektorem specjalistycznego szpitala
w Warszawie. Bardzo troszczył się o pacjentów, a w szczególności o swojego
małego synka Mikołajka, który od urodzenia leżał na oddziale specjalnym.
Chorował na bardzo rzadką i przewlekłą chorobę serca, niestety, jeszcze nie
znaleziono na nią lekarstwa. Mikołajek, mimo tego, że nigdy nie był na
zewnątrz, był wesołym, szczęśliwym chłopcem. Uwielbiał malować i obserwować
przyrodę, uczyć się o zwierzętach, wygłupiać się ze swoim nauczycielem Pawłem i
rozmawiać z rodzicami. Oprócz nich i
Pawła nikt go nie odwiedzał, nie miał też kolegów i koleżanek. Pewnego dnia do
szpitala przyjechała wycieczka ze studentami medycyny.
-Dzień dobry. Nazywam się Krzysztof Polański i jestem
dyrektorem tego szpitala.- mężczyzna przywitał się, z liczącą ponad 24 osoby,
wycieczką- Oprowadzi was mój asystent- Stanisław Gracyk. Po prawej stronie są
toalety i bufet jeśli ktoś chce skorzystać. A teraz wybaczcie, ale muszę już
iść. Do widzenia.- pożegnał się
-Do widzenia- odpowiedzieli chórem studenci i podążyli za
asystentem dyrektora.
-Tu są najważniejsze oddziały. Po prawej jest oddział
dziecięcy, na wprost są sale operacyjne,
po lewej mamy oddział specjalistyczny. Przejdziemy teraz do sal operacyjnych.-
zarządził Gracyk. Od grupy odłączyły się trzy osoby: Szymon Mróz, Kaja
Kapraszewska i Monika Janicka, nieodłączne trio. Wiedzeni ciekawością, weszli
na oddział specjalny. Wtem usłyszeli czyjeś głosy i szybkie kroki.
Przestraszeni wpadli do pierwszej Sali.
-Kim jesteście?- dobiegł ich dziecięcy głos. Odwrócili się i
zobaczyli ok. 9-letniego chłopca, siedzącego na łóżku.
-Jestem Szymon. To jest Kaja, a tam stoi Monika-
przedstawił- Co tutaj robisz? I kim jesteś?
-Nazywam się Mikołaj Polański, jestem pacjentem tego
szpitala.
-Polański? Twój tata jest tu dyrektorem?- zapytała Kaja
-Tak, jestem tu od urodzenia. A wy skąd jesteście?
Rozmawiali tak jeszcze długo. Studenci byli zdziwieni choroba
chłopca. Postanowili go codziennie odwiedzać. Prawie dwa miesiące spędzili na
śmiechu i zabawie. Niestety, chorobą chłopca szybko dała o sobie znać. Chłopczyk,
zaraz po pierwszym ataku, zmarł. Rodzice Mikołajka byli zrozpaczeni, bo mieli
tylko jego, ale jakie było ich zdziwienie, gdy na pogrzebie zjawili się Szymon,
Kaja i Monika razem z całą klasą. Wszyscy zdeklarowali się, że nie spoczną, aż
nie znajdą lekarstwa na tą chorobę. Może już nie pomogą Mikołajkowi, ale
spróbują pomóc innym ludziom.
-„To dzięki tobie Mikołajku”- pomyślał Szymon- „Dzięki
tobie, możliwe, że uratujemy ludzkie życie. Mam też nadzieję, że jesteś szczęśliwy.
Nigdy cię nie zapomnę. Ani ja, ani nikt inny. Spoczywaj w pokoju. Mam nadzieje,
że się tam spotkamy”- dodał. Położył wiązankę z białych róż na grób, obok
zdjęcia uśmiechniętego chłopca i odszedł. Przez głowę przeleciały mu ostatnie
słowa Mikołajka. „Bo nawet w obliczu śmierci, przyjemna jest świadomość
posiadania przyjaciela”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz